Grubodzioby same zameldowały się przed oknem, skuszone owocami ptasiej czereśni. Dopóki więc na drzewie wisiały owoce, miałem okazję niemal codziennie przyglądać się ptasiej rodzinie. Miałem bowiem dodatkowe szczęście, że mogłem podziwiać nie tylko ptaki dorosłe, ale również młodzież, która świeżo opuściła gniazdo. Ich lot był jeszcze trochę niepewny, aczkolwiek całkowicie skuteczny.
Nie na darmo zwie się grubodzioby pestkojadami, mogłem się o tym w pełni przekonać. Pestki stanowiły dla nich prawdziwą kulinarną ucztę.