Takiego spotkania w Puszczy Białowieskiej nie spodziewałem się nigdy i mówię to z całą powagą. Dostrzegłem bowiem stworzenie, które zasadniczo spędza swój żywot pod ziemią, a nie na niej i to spacerując drogą. Spacerując…, dobre sobie. Pędząc, niczym na złamanie karku. Pierwszy raz w życiu widziałem, jak turkuć podjadek potrafi szybko biegać.

Sytuacja miała miejsce na skraju Puszczy Białowieskiej. Odpoczywałem, leżąc w cieniu drzew, bo skwar był nie do zniesienia, gdy kątem oka zobaczyłem jakiś ruch na polnej drodze. Mimowolnie zerknąłem raz jeszcze i nie mogłem wyjść ze zdumienia. Środkiem drogi, energicznie maszerował turkuć podjadek. Oczy przecierałem ze zdumienia, bo widok był nie tyle fascynujący, co stanowił dla mnie całkowite zaskoczenie.



Oczywiście zerwałem się na równe nogi, gdyż takiej okazji przepuścić nie mogłem i turkuć podjadek zyskał do swojego portfolio całe mnóstwo fotografii. Nie wszystkie wyszły wyraźnie, gdyż zachowywał się jakby miał owadzie ADHD. Nie miał zamiaru nie ruszać się dłużej niż przez kilka sekund, a to nie zawsze pozwalało na ujęcie „robala” we właściwy kadr. No ale z owadami tak to już jest. Wyturlałem się więc w drogowym piachu niesamowicie, gdyż starania o dobre ujęcie odbywały się metodą pełzania, czołgania, żabich podskoków i kolejnego układania się plackiem na piachu. 

Spotkanie zaliczam jednak do bardzo interesujących. Miałem okazję dowiedzieć się o turkuciu czegoś nowego, otóż biega on bardzo szybko. Równie szybko wkopuje się w ziemię, choć do tego celu potrzebuje raczej wzruszonego, albo co najmniej miękkiego gruntu, o czym przekonałem się naocznie. Zbity dukt był barierą nie do pokonania, pomimo masywnych przednich odnóży. Turkuć próbował wkopać się w ziemię, ale na ubitej drodze łopatowate kończyny nie dawały rady. Dopiero gruda wzruszonej ziemi okazała się być właściwym miejscem do zanurzenia, co czynił może nie tak szybko jak bieganie, ale całkiem sprawnie i z całą pewnością też nie pomału.



Turkuć podjadek, to szarańczak, który nie jest mile widziany w przydomowych ogrodach ze względu na szkody jakie potrafi wyrządzać w warzywach. Potrafi też być pomocny w zwalczaniu drutowców i ślimaków, którymi się żywi. Występując licznie potrafi przysporzyć nie lada kłopotów, temu jednak ze strony człowieka nie zagraża absolutnie nic. Nie w tym miejscu, w którym go spotkałem.

Rozwój turkucia trwa trzy lata, by ostatecznie dorosły owad osiągnął rozmiar około pięciu, siedmiu centymetrów. Jak na owady w polskich warunkach, nawet tych puszczańskich, to prawdziwe monstrum. Interesujące, że pojawił się na środku drogi akurat w lipcu.  Turkucie owszem, na krótko opuszczają podziemne korytarze, by połączyć się w celach prokreacji, ale odbywa się to w maju. A może przyroda znowu coś pomieszała? No wiecie, klimat i te sprawy.

Autor: Artur Hampel