Było upalne, południe. Słońce nieznośnie dawało się we znaki na otwartej przestrzeni skraju Puszczy Białowieskiej. Niespodziewanie na niebie pojawił się orlik i to całkiem niedaleko. Krążąc, w szybkim locie zbliżał się w moim kierunku. Czym prędzej złapałem za aparat, a przez obiektyw spostrzegłem, że orlik dźwiga w dziobie ofiarę.


Usiłowałem po powrocie do domu, na podstawie fotografii, ustalić jakie zwierzę upolował nasz puszczański drapieżnik. Oceniałem wielkość ofiary, odnosząc ją do rozmiarów orlika, ostatecznie jednak bez sukcesu. Podczas przeglądania zdjęć okazało się też, że ostatnie wykonane kadry uwieczniły orlika już bez zdobyczy. Musiał ją przypadkowo wypuścić z dzioba. Gdybym tylko wówczas to zauważył, zapewne ruszyłbym do poszukiwań. Tymczasem zagadka musi pozostać nierozwiązana.

Autor: Artur Hampel