Dzisiaj opowiem wam o roślinie, której wygląd nie ma zbyt wiele wspólnego z nadawanymi jej nazwami, a jedna z ludowych nazw jest nader szczególna i tajemnicza. Rośliną tą jest tojeść pospolita.

Przypuszcza się, że sama nazwa tojeść wzięła się ze spolszczenia nazewnictwa niemieckiego Das ist (to jest), choć w starodawnych polskich zielnikach nazwę ową, czyli „to jest”, a później „tojeść”, przypisuje się nie tyle omawianej teraz roślinie, a orlikowi. Tak przynajmniej podaje literatura - „Rośliny w wierzeniach i zwyczajach ludowych. Słownik Adama Fishera”. Nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że określenie zostało zapożyczone również na potrzeby omawianej tojeści pospolitej i przylgnęło do niej już na dobre. Sam fakt, iż roślina jest jadalna a do tego wykorzystywana w medycynie ludowej mogło tylko takie nazewnictwo utrwalić.

Nazwą znaną od wieków, stosowaną również na terenach Puszczy Białowieskiej była nazwa – bażanowiec. Nazwa ta pojawia się już w szesnastym wieku, ale czy odnosiła się ona w jakikolwiek sposób do bażana (dętego instrumentu średniowiecznego), to aż trudno domniemywać. Nazwa kolejna - gruszka Matki Boskiej - jest równie tajemnicza, co niezrozumiała. Co prawda w symbolice sakralnej, dzikie, słodkie gruszki symbolizować miały miłosierdzie Najświętszej Panienki, ale gdzie tojeści do gruszek? Choć maleńkie owoce może i są nieco podobne do miniaturowych gruszeczek, to jednak, czy na pewno o takie porównanie właśnie chodzi? Nie wiemy. W każdym razie roślina ta znajduje swoje miejsce w kulcie Najświętszej Marii Panny, napewno u Benedyktynów.

Najbardziej jednak frapujące jest określenie rośliny francowatym zielem. W tym przypadku trudno nie powiązać właściwości bakteriobójczych tojeści z „chorobą francuską”, „francuzą”, „francą”, czyli po prostu z kiłą.

Choć w dostępnych materiałach niesłychanie trudno jest znaleźć powiązanie pomiędzy tojeścią, czyli francowatym zielem, a „francą”, to jednak pojawiają się sugestie, iż roślina ta mogła pomagać w zwalczaniu bakterii krętka bladego wywołującego tę groźną chorobę, tym bardziej, iż była w dawnych czasach rośliną znaną i cenioną w walce z wszelakimi chorobami. Zapewne było tak i w Puszczy Białowieskiej. Ziele tojeści, znane z dobroczynnych właściwości, zapewne nie uszło też uwadze Wielkiego Księcia Litewskiego Władysława Jagiełły, który szykując się do wielkiej wojny zaopatrywał swoje wojska w żywność między innymi właśnie w Puszczy Białowieskiej, pozyskując mięso dzikiej zwierzyny podczas wielkich polowań. W okresie wiosennym i letnim także zielarki miały sporo pracy, nie tylko myśliwi, ale to pozostaje jedynie w kwestii domysłów.

Artur Hampel