Po długiej i męczącej wyprawie po puszczańskich olsach usiadłem wygodnie pod świerkiem, kilkanaście metrów od brzegu rzeki Leśnej. Odpoczynek nie trwał długo, po chwili usłyszałem głośne, chlupoczące kroki i odgłosy łamanych gałęzi. Odgłosy należały do klępy, która zatrzymała się, wyraźnie zaskoczona moją obecnością. Siedziałem w bezruchu czekając na dalszy rozwój sytuacji. Łosza postanowiła, że oddali się w bezpieczniejsze strony. Szła powoli i dumnie, raz po raz zerkając ukradkiem w moim kierunku.