Nazywany jest cudowną rośliną, jedną z najbardziej użytecznych, jaką można mieć w ogrodzie. Najlepsze jednak są te dzikie rośliny, zbierane z dala od śladów cywilizacji i wszelkich zanieczyszczeń. Jego uprawę zapoczątkowali Grecy i Rzymianie, doceniając silne właściwości lecznicze. Łacińska nazwa pochodzi od greckiego słowa „symphyo”, które oznacza „sprawiać, by

rosły razem”. Czy już wiecie o jakiej roślinie mowa?

To nasz poczciwy żywokost lekarski (Symphytum officinale), którego w Puszczy Białowieskiej jest pod dostatkiem. Jeszcze teraz znajdziemy rośliny kwitnące intensywnym fioletem. Liście najlepiej jest zbierać podczas kwitnienia, a korzeń jesienią, kiedy zgromadzą się w nim lecznicze związki. 

W lecznictwie stosuje się zarówno świeże, jak i suszone części, w wyciągach wodnych, nalewkach, olejach i kremach. Oprócz tradycyjnego zastosowania w leczeniu złamań i zwichnięć, żywokost jest bardzo pomocny przy wypryskach, a nawet w leczeniu łuszczycy. W przeszłości był również używany wewnętrznie, jako lek wykrztuśny, lecz odkrycie zawartych w nim toksycznych alkaloidów sprawiło, że nie zaleca się tej formy stosowania.

Warto wreszcie wspomnieć, że ziele jest smacznym i odżywczym pokarmem dla bydła, a moczone w deszczówce staje się doskonałym nawozem dla naszych pól i ogrodów.