Taka oto przygoda spotkała kowalika przy śniadaniu. Przemierzając pień głową w dół, schwytał po drodze kilka ciem, które schrupał w mgnieniu oka. Potem nabrał apetytu na laskowy orzech. Szybko się jednak okazało, że nie pójdzie mu tak łatwo jak z owadami. Przebicie się przez skorupkę nie było bowiem takie proste. Próbował różnych sztuczek. Znalazł nawet szczelinę w korze, do której udało mu się wcisnąć owoc. Niestety, łupina okazała się zbyt twarda, a smaczny kąsek wylądował na dnie lasu i ukrył się między suchymi liśćmi. Na szczęście motyli wciąż miał pod dostatkiem, a przez to strata nie tak dotkliwa.