Barciel, jak przystało na członka rodziny przekraskowatych, to przede wszystkim drapieżnik. Drapieżny jest zarówno chrząszcz, jak i jego larwa. Spotykam go dość rzadko i wszystko wskazuje na to, że jego liczebność nie jest zbyt wielka. W Puszczy Białowieskiej dostrzegłem go dopiero po czterech latach i pomyśleć, że niegdyś notowało się jego masowe występowanie.
Cała zagadka zmniejszenia liczebności barciela może tkwić w tym, iż przez bardzo wiele lat traktowany był jako szkodnik i pasożyt pasiek. Działo się to za przyczyną jego żarłocznych larw. Barciel pszczołowiec, podobnie jak niektóre inne gatunki owadów, potrafi ominąć zabezpieczenia, wejść do ula i złożyć w nich jaja. Nietrudno się domyślić, że pszczelarze nie przepadali za widokiem tego owada.
Okazuje się jednak, a przynajmniej takie są hipotezy, że larwy barciela uśmiercają i odżywiają się w pierwszej kolejności osobnikami słabymi i chorymi, a samo pożeranie czerwi tolerowane jest przez robotnice. Larwy barciela przyczyniają się do zachowania właściwego stanu sanitarnego w ulu, eliminują osobników nie rokujących na przyszłość, czyli takich, które zamierając pozostałyby w ulu jako martwe.
Autor: Artur Hampel