Po pożarze w Biebrzańskim Parku Narodowym na wiele osób w całej Polsce padł blady strach. Ogromna susza w kwietniu doprowadziła do tego, że wszyscy z niepokojem spoglądali na Puszczę Białowieską. I nie bez powodu.

Pożar to zjawisko, które zawsze występowało w przyrodzie. Problem jest jednak taki, że w naszym klimacie rzadko wybucha z przyczyn naturalnych. Jak podkreślają leśnicy i strażacy ciągle w Polsce 9 na 10 pożarów wybucha przez człowieka. Dlatego też w naszym kraju od lat do spraw pożarów podchodzi się super poważnie. Tak jest od pożogi w Kuźni Raciborskiej w 1992 roku, który jest, nawet uwzględniając pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym największym tego typu zjawiskiem w historii po 1989 r. 

W Polsce więc na co dzień pracuje się nad bezpieczeństwem przeciwpożarowym. W każdym oddziale leśnym robi się tzw. pasy przeciwpożarowe, w których orze się ziemię, aby uniemożliwić rozprzestrzenianie się ognia. Leśnicy dbają o drogi, tak aby ciężki, strażacki sprzęt miał jak najlepszy dostęp do drzewostanu. Według danych, utrzymywane jest blisko 51 tys. km takich pasów. Zagrożenia pożarowe są wykrywane z 666 wież obserwacyjnych, które spełniają rolę baszt w średniowiecznych zamkach. Miejsce pożaru jest ustalane niemal natychmiast z doskonałą precyzją, gdyż znajduje je kilka wież naraz. Dodatkowo LP posiadają 360 własnych samochodów strażackich. Wybudowały i utrzymują ponad 11 tys. zbiorników retencyjnych na wodę. Mają również 25 baz lotniczych przyszykowanych do walki z pożarami w których czekają wyczarterowane samoloty i śmigłowce. Jednocześnie stale mierzona jest wilgotność w lasach. Nadleśniczy może w szczególnych wypadkach wydać okresowy zakaz wstępu do lasu, jeżeli przez pięć kolejnych dni wilgotność ściółki mierzona o godzinie 9.00 będzie niższa od 10 proc. Dla zobrazowania można powiedzieć, że wilgotność zwykłej kartki papieru jest z pewnością większa niż 10 proc. W sumie LP wydadzą na ochronę przeciwpożarową lasów ponad 100 mln zł. To daje efekty. Dla przykładu w 2016 r. doszło do 5,2 tys. pożarów. 61 proc. z nich udało się ugasić w zarodku. 36 proc. było określane jako bardzo małe. Do tej pory było jedno miejsce w Polsce gdzie zagrożenie było bagatelizowane przez media. To Puszcza Białowieska, która zdaniem ekspertów miała się nie palić.

.