Myślistwo dzisiaj wielu ludziom kojarzy się z niezrozumiałą i atawistyczną rozrywką, która powinna być zakazana. Tymczasem patrząc na historię to właśnie pasje myśliwskie królów i władców pozwalała zachować przyrodę, którą dzisiaj uznajemy za nietkniętą ręką człowieka. Tak było właśnie w Puszczy Białowieskiej. 

 

Historycy spierają się co do tego jak wyglądały lasy w średniowieczu ale większość z nich jest zdania, że pokrywały one praktycznie cały obszar dzisiejszej Polski. Oczywiście nie oznacza to, że wszędzie były takie same. Wręcz przeciwnie różniły się znacznie w zależności od jakości gleby. Można przypuszczać, że tam gdzie ziemia była słaba rosły lasy iglaste, a tam gdzie siedliska były bogatsze pojawiały się drzewostany liściaste z ogromnymi dębami, lipami czy cisami. Tak było do momentu, aż na naszych terenach zaczął rozwijać się nowy dwunożny gatunek – człowiek. Od XII wieku zaczął on co raz bardziej intensywnie wpływać na tereny leśne. Pazurami i ogniem wyszarpywał dla siebie tereny pod rolnictwo. Lesistość zaczęła spadać. Zaczęły się również problemy z niektórymi gatunkami zwierząt i roślin. Część z nich trzeba było zacząć chronić.

 

Spiżarnia Jagiełły

Na pewno w początkowej fazie chodziło o zasoby strategiczne. Tak było z ochroną bobrów przez króla Bolesława Chrobrego. Zwierzę to zostało objęte szczególną troską z kilku powodów. Po pierwsze ich skóry były bardzo cenne i stanowiły doskonały przedmiot handlu wymiennego. Dodatkowo cenne i uważane za lek było piżmo bobrów. Jakby tego było mało mięso tego gryzonia było dozwolone w okresach postu, co biorąc pod uwagę, że w średniowieczu posty potrafiły trwać nawet pół roku to z pewnością opłacało się mieć te zwierzęta na podorędziu. To dlatego Bolesław Chrobry ustanowił urząd bobrowniczego, który sprawował opiekę nad bobrami żyjącymi na podległym mu obszarze. Królowie utrzymywali straż bobrowniczą i dbali o bobry, jako swój monopol. Z tego samego powodu król Władysław Jagiełło postanowił objąć ochroną gatunkową cisa, na którym bananowe interesy robił Zakon Krzyżacki. Warto jednak pamiętać, że rezerwami strategicznymi były również tereny leśne rozumiano jako zasoby dzikiej zwierzyny. Puszcza Białowieska była takim zasobem już w XV wieku. To właśnie tutaj w grudniu 1409 roku Władysław Jagiełło zorganizował ogromne polowanie, które miało mu dać aprowizację dla 100-tysięcznej armii. Zdarzenie to opisał w swojej kronice Jan Długosz. „Król zatrzymał się w Białowieży przez osiem dni zajęty polowaniem. Złowił w tym czasie mnóstwo leśnej zwierzyny. Kazał ją zasolić i w beczkach przesłać przez Narew i Wisłę do Płocka i przechowywać na przyszłą wojnę” – pisał nasz znakomity polski kronikarz. Jest to tym samym pierwsza wzmianka o Puszczy Białowieskiej w polskim piśmiennictwie. Z pewnością ten wysiłek odbił się na stanie grubej zwierzyny w okolicach Białowieży przede wszystkim tura, żubra, jelenia, łosia i dzika. Wówczas wyłapywano również dzikie konie. One po odpowiednim ujeżdżeniu dołączały do hodowli rycerstwa. Widocznie polski Król mile wspominał swój pobyt na Podlasiu, bo pojawił się tutaj również kilkadziesiąt lat później podczas epidemii dżumy. „Jagiełło, jakby czując, że ćwiczenia fizyczne i czyste powietrze leśne lepiej od ówczesnych znachorów uchronią go od zarazy, zapominając przy tym o swych latach (75 lat), jak dawniej ścigał zwierzynę i pewnego pechowego dnia, upadłwszy z konia złamał nogę” – pisze G. P. Karcow w swojej monografii.

 

 

Niniejszy materiał został opublikowany dzięki dofinansowaniu Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada wyłącznie Fundacja Niezależne Media.