W Puszczy Białowieskiej właśnie dajemy gnić około 2,5 mln metrów sześciennych drewna. Przez lata trwa dyskusja na temat znaczenia przyrodniczego tego faktu. To jednak również ma swój wymiar gospodarczy. Nasz kraj bowiem od stuleci słynie z drewna słynął z drewna najwyższej jakości.

Świerk pospolity setki lat temu był głównym towarem eksportowym z terenu naszego kraju. O tym jak wielka i silna to była marka może świadczyć fakt, że ślady jej zostały na trwałe w języku angielskim. Tak się bowiem składa, że rzeczownik „spruce”, gdy się go słyszy w wymowie brzmi dziwnie znajomo. Słuchać w nim pytanie dawnych pracowników doków w Londynie pytających o pochodzenie tych drzew, nieznanych na wyspach i odpowiedź flisaków wykrzyczaną po wielu miesiącach podróży – „z Prus”. Zresztą nie tylko świerki były naszą marką rozpoznawczą. W średniowiecznej Europie duża część ofiar łuczników również ginęła ze strzał i łuków wykonanych z drzew, a konkretnie cisów, z dzisiejszej Polski. Była to śmiercionośna broń, którą dzisiaj moglibyśmy porównać do baterii rakiet ziemia-powietrze. Według niektórych źródeł cisowe strzały potrafiły rozpędzić się do zawrotnej prędkości 160 km na godzinę. Oczywiście technikę tworzenia łuków doskonale opanowali Anglicy. To ich liczące 1,6 metra łuki pozwoliły im odnieść wiele przekonujących zwycięstw i przechylać szalę zwycięstwa w wojnie 100-letniej. W pewnym momencie historii łucznicy i kusznicy stanowili kontyngent liczący nawet 7 tys. rycerzy. Do tego potrzebna była ogromna ilość drewna. Nic więc dziwnego, że po kilkuset latach wycinki na Wyspach Brytyjskich zaczęło brakować tego towaru. Wtedy nadeszły złote czasy importu tego drewna. Aż do XVI wieku handel nim był niezwykle dochodowym zajęciem. Potężne interesy na sprzedaży cisu robili Krzyżacy, którzy dosłownie plądrowali Prusy w poszukiwaniu tego drzewa. To skłoniło z kolei polskiego króla Władysława Jagiełłę do objęcia tego gatunku ochroną. „Jeśliby kto, wszedłszy w las, drzewa, które znajdują się być wielkiej ceny, jak Cis, albo im podobne, podrąbał, tedy może być przez pana albo dziedzica pojman, a na rękojemstwo tym, którzy oń prosić będą, ma być dan” – napisał w dekrecie polski król w 1423 roku. Tym samym cis stał się pierwszym gatunkiem chronionym na naszych ziemiach. Taka jest nasza tradycja, a handel drewnem i zbożem był motorem napędowym kraju przez setki lat. Tak się bowiem składa, że Polska najszybciej w historii rozwijała się po roku 1467, który był pierwszym rokiem wolnego flisu na Wiśle. Wszystko dlatego, że w ramach pokoju toruńskiego zawartego z Krzyżakami w 1466 r. do Polski dołączyły tzw. Prusy Królewskie. Jako państwo przejęliśmy więc cały szlak Wisły, który umożliwił skokowy rozwój kraju.  Rzeką spławiano takie towary jak zboże czy drewno, które następnie eksportowano do Europy Zachodniej. Wartość towarów podróżujących przez kraj barkami rosła z roku na rok. Sam eksport zboża Wisłą w latach 1490–1560 wzrósł z ok. 5,5 tys. łasztów (niespełna 20 tys. m sześc.) rocznie do ok. 66 tys. łasztów (ponad 200 tys. m sześc.). Według historyków gdyby chcieć porównać to z sytuacją obecną, to PKB Polski byłoby wyższe niż PKB dzisiejszych Chin, a Wisła była wtedy najważniejszą rzeką na świecie.