Ostatni niedźwiedź w Puszczy Białowieskiej padł z ręki myśliwego w 1879 roku. Od tego momentu misie raz na jakiś czas pojawiają się w okolicach Białowieży na gościnnych występach, ale żaden z nich nigdy się nie zadomowił. Czy jest szansa na powrót?
Rok temu w mediach wybuchła sensacja – w Puszczy Białowieskiej pojawił się niedźwiedź. Tego drapieżnego ssaka spotkali przedstawiciele Instytutu Badawczego Leśnictwa. - Na początku to był taki typowy dzień - zaczął się od szybkiej porannej odprawy, po której wyposażeni w sprzęt pomiarowy, udaliśmy się do Puszczy Białowieskiej, gdzie w zasadzie spędzamy cały dzień i wykonujemy pomiary lub obserwacje w zależności od powierzonego zadania. Może zabrzmi to jak opowieść z 1000 i 1 nocy, ale naprawdę przeżyliśmy przygodę. Na dodatek nie mamy żadnego zdjęcia, bo... zupełnie nie myśleliśmy wtedy o fotografowaniu – wspomina Karol Rzeczycki z IBL-u.
Jak się okazało podczas przemieszczania się z jednej do drugiej powierzchni badawczej natknęli się na niedźwiedzia. Zauważyliśmy czarny kontur, pomyśleliśmy, że to pewnie łoś lub żubr, bo do ich widoku jesteśmy przyzwyczajeni. A Karol od niechcenia, niespodziewanie dodał: „Już dawno nie widziałem dużej zwierzyny”. Po chwili tajemniczy cień obrócił się i zaczął iść równolegle do trasy przemieszczania się pracowników: „I wtedy oniemiałem – to był najprawdziwszy na świecie niedźwiedź!" – wspomina Karol Rzeczycki. Pracownicy widzieli niedźwiedzia w odległości 50 metrów. Gdy tylko się zorientowali postanowili po cichu się wycofać. To była z pewnością jedna z najlepszych decyzji w ich życiu.
Niedźwiedź to 350 kg mięśni. Jeśli puści się w pościg za człowiekiem, to ścigany nie ma najmniejszych szans. Niedźwiedź bez trudu rozpędza się bowiem do 50 km/h. Oznacza to, że na setkę wygrałby nawet z najszybszym człowiekiem świata Usainem Boltem, który może rozpędzić się jedynie do 44,7 km/h. Misiowego uderzenia łapą nie wytrzyma nawet największy bokser. Niedźwiedź jest w stanie jednym ciosem złamać kręgosłup żubrowi. Siła nacisku jego szczęk to 440 kg/cm2. Gdy jeszcze dodamy do tego 8-centymetrowe pazury, to widać, że statystyczny niedźwiedź jest dużo groźniejszy, niż na to wygląda. Dlatego przez wieki zabicie niedźwiedzia było synonimem odwagi i męstwa.
W historii Puszczy Białowieskiej zachowało się wiele opisów spektakularnych polowań na niedźwiedzie. Szczególnie zapisał się polski król August II Mocny. August II na tyle pasjonował się polowaniem, że nie bacząc na swą pozycję, wychodził w pojedynkę na niedźwiedzia z rohatyną lub kordelasem. Taki pojedynek (3-go grudnia 1705 r.) o mało nie skończył się tragicznie, zwierzę wzięło króla pod siebie i tylko dzięki potężnej sile i zwinności August II wyrwał się z niedźwiedzich pazurów – piszę Gieorgij Karcow w Monografii Puszczy Białowieskiej.
Przez setki lat niedźwiedzie były więc tępione i ostatecznie wyginęły na tym terenie. Według źródeł ostatni miś zginął z rąk myśliwego w 1879 r. Od tamtego czasu niedźwiedzie pojawiają się tylko incydentalnie. Zwykle pojawiają się młode misie, które szukają sobie miejsca do osiedlenia się na stałe. Młode niedźwiedzie, gdy opuszczają matkę potrafią wybrać się w podróż w czasie której mogą przejść nawet setki kilometrów. Najbliższe Puszczy Białowieskiej niedźwiedzie znajdują się jakieś 200 km w kierunku wschodnim. Całkiem możliwe więc, że pewnego dnia któryś z nich zdecyduje się z w puszczy zostać.
Alternatywą może być introdukcja do środowiska. Takie próby podejmowano już w okresie międzywojnia. W 1937 r. w klatce w sercu Białowieskiego Parku Narodowego umieszczono niedźwiedzicę Lolę. Zakładano, że to zwierzę trzymane w niewoli urodzi młode, które żyjąc w Puszczy Białowieskiej z czasem dostosują się do środowiska i opuszczą klatki. Plany wzięły jednak w łeb przez wybuch II Wojny Światowej. Zdaniem ekspertów pojawienie się niedźwiedzi w Puszczy Białowieskiej to kwestia czasu. W Polsce ich populację szacuje się na 200 sztuk i żyją gównie na Podkarpaciu.
Wybierających się w ten teren należy przestrzec jak mają się zachować w razie spotkania z niebezpiecznym zwierzęciem. Należy wycofać się, ale bez paniki. - Trzeba wręcz udawać, że strach jest nam zupełnie obcy. Wiem z doświadczenia, że gdy tak się zachowywałem, niedźwiedzie odchodziły w mrok puszczy, a ja spokojnie mogłem się zajmować swoją codzienną pracą. Tylko spokój! – podkreśla Kazimierz Nóżka, który w Nadleśnictwie Baligród ma na co dzień kontakt z niedźwiedziami. Jeśli jednak nie czujemy się na siłach i nie mamy szans na ucieczkę, należy udawać martwego, zasłaniając rękami głowę. Nie należy ściągać plecaka, gdyż może on uratować nam życie. Wiele źródeł przekonuje również, że w starciu oko w oko z niedźwiedziem najskuteczniejszą bronią jest gaz pieprzowy, jeżeli oczywiście przewidzimy taką możliwość i przygotujemy się do spotkania. Misie kierują się bowiem głównie węchem – to ich najsilniejszy zmysł. Warto, aby o tych zasadach pamiętali wszyscy, którzy odwiedzają Podkarpacie i Tatry.