Ach, jak pięknie wyglądają wiosną łany kaczeńców nad wodą...

Knieć błotna ma przeróżne zwyczajowe nazwy, które we wszystkich językach mówią o miejscach występowania tej rośliny. Sugeruje to także nazwa łacińska, której pierwszy człon - caltha - pochodzi pierwotnie z greki i oznacza kielich, natomiast palustris - „bagienny”.

Roślina przyciąga do siebie wiele owadów, które skuszone słodkim nektarem i pyłkiem, licznie odwiedzają te żółte kwiaty, nie zważając na wilgoć otoczenia. Zapylanie, oprócz odwiedzin małych lotników, jest także możliwe przy udziale kropel deszczu, które przenoszą złoty pyłek, spadając z jednego kwiatu na drugi. Nasiona zaś są zaopatrzone w tkankę z przestworami powietrza, dzięki temu unoszą się na wodzie i mogą tak wędrować w nowe miejsca.

Kaczeńce mają też i dla nas pewną użyteczność. Wczesną wiosną zbiera się nierozwinięte pąki kwiatowe i po ugotowaniu spożywa jak kapary. Podobnie jada się młode liście, chociaż trzeba zachować ostrożność, bowiem większe ilości ziela są toksyczne. Sok tej rośliny działa parząco na skórę i błonę śluzową żołądka. W młodych częściach rośliny, trujących substancji jest dużo mniej i rozkładają się w większości pod wpływem wysokiej temperatury.

W tradycji ludowej, kniecią barwiono na żółto wielkanocne jaja. Była również używana w syropach na kaszel i w nalewkach.