Donośne szczekanie samca sarny przerwało leśną ciszę. Było w jego głosie tyle niepokoju, że najpierw pomyślałem - zapewne jakiś drapieżnik czai się gdzieś nieopodal. Gdy udałem się jednak śladem dobiegających głosów, okazało się, że rogaczowi nie groziło żadne niebezpieczeństwo. Biegnąc przez puszczę przypadkowo natknął się na kryjówkę łani, co tak go przestraszyło, że zaczął poszczekiwać.
Tylko łania zachowała zimną krew - wyjrzała jeszcze spośród młodych świerków i powoli się oddalała. Zapewne jej potomek ukryty był nieopodal i dlatego, nawet teraz nie rzuciła się do ucieczki. Dużym łukiem ominąłem świeżo upieczoną rodzinę, aby nie spłoszyć i tak już przestraszonej mamy.
Po kilkudziesięciu krokach, spostrzegłem też sprawcę całego zamieszania. Koziołek szedł powoli i skubał świeżą trawę. Najwyraźniej i on odetchnął już po niespodziewanym spotkaniu. Nie widział mnie więc miałem szansę przyjrzeć mu się dokładniej.
Autor: Wuev