Oto moja ulubiona kacza rodzinka, którą odwiedzam jak tylko jestem w okolicy. Kto by nie lubił małych, uroczych, puchatych i lekko niezdarnych, małych kaczuszek. Pod czujnym okiem mamy baraszkują w najlepsze w samym sercu Białowieskiej Puszczy.

Wiele czasu spędziłem na obserwowaniu owej rodzinki. Choć mogłoby się wydawać, że kaczki krzyżówki są dość pospolite, to jednak przy każdym spotkaniu mam poczucie wyjątkowości tych ptaków.

Z początku nieco się bały, chowały w szuwarach. Po kilku zaś spotkaniach nie tylko zaczęły baraszkować coraz bliżej, ale nawet beztrosko wygrzewać się w promieniach ciepłego wiosennego Słońca.

Właściwie rzadko kiedy te maleństwa są w bezruchu. Krzątają się i gonią, zanurzają głęboko łebki w wodę w poszukiwaniu pożywienia. Innym razem znów podążają za matką, wychodząc na brzeg jedno za drugim, by przejść niewielki dystans i znów zanurzyć brzuszki w wodzie. Prawdziwy żywioł. Taki, jaki tylko pełne energii maleństwa potrafią doświadczyć.

Gdy odpoczywały, zrelaksowane z wyciągniętymi łapkami wzdłuż kuperka, nie mogłem oderwać od nich wzroku. Leżały na omszałej kłodzie, co było tak wielkim kontrastem do iż żywiołowości, że aż się uśmiałem na sam widok. No, w końcu się wymęczyły! - pomyślałem i nie czekając ani sekundy dłużej robiłem kolejne zdjęcia.

Nad całą rozleniwioną ferajną nieprzerwanie czuwa matka kwoka. Puszcza Białowieska jest ich rodzinnym domem, ale też domem wielu innych stworzeń, które dla małych kaczuszek niosą śmiertelne zagrożenie. Kwoka bacznie obserwuje okolicę, z nieustającą wręcz czujnością. Dba o to, by ocalić swój przychówek od nieszczęścia i ukryć go w porę, zanim nadejdzie wygłodniały drapieżnik.

Właśnie zdałem sobie sprawę, że już od kilku dni nie odwiedzałem kaczej rodzinki. Czas najwyższy zajrzeć do niej i sprawdzić, czy wszystko w porządku.

Autor: Artur Hampel