Podczas wiosennej wędrówki po Puszczy Białowieskiej możemy spotkać się z niezwykle silnym, upojnym aromatem. To kwiaty czeremchy wabią swoją wonią tysiące przeróżnych owadów, by te pomogły przyjść na świat owocom. Zapach czeremchy jest tak bardzo intensywny, że nie sposób przejść obok tej rośliny obojętnie.
W Puszczy Białowieskiej rosną dwa gatunki czeremchy. Jedna z nich, czeremcha amerykańska jest rośliną przywiezioną do Puszczy Białowieskiej. Ceniona jest za oceanem nie tylko ze względu na wydawane owoce, ale przede wszystkim na cenne drewno do produkcji mebli i oklein. W Puszczy Białowieskiej rodzimym gatunkiem jest natomiast czerecha zwyczajna, zwana też czeremchą pospolitą.
Niestety oba te gatunki w naturze mogą się krzyżować, choć trudno mi powiedzieć jak powszechne może być to zjawisko w samej Puszczy Białowieskiej. Biorąc jednak pod uwagę ogromne rozprzestrzenienie się czeremchy amerykańskiej, skala inwazyjności, w połączeniu z możliwością krzyżowania się obu gatunków, sprawia, że w praktyce nie da się już wyeliminować czeremchy amerykańskiej z puszczańskiej flory. Siła natury okazała się niezwyciężona.
Czy naszej rodzimej czeremsze może grozić zagłada? Miejmy nadzieję, że nie, choć jak to bywa w przyrodzie, niczego wykluczyć nie można.
Upojny zapach kwitnącej czeremchy nie trwa niestety zbyt długo. Zapylone przez owady kwiaty powoli przestają wydawać swój nieziemski aromat, by przygotować się do wydania na świat jakże cenionych przez wiele zwierząt, a zwłaszcza ptaków owoców. Owoców cenionych również przez człowieka.
Autor: Artur Hampel