Gągoły zazwyczaj nie pozwalają na zbytnią bliskość człowieka. Byłem więc zaskoczony, gdy z niemałym furkotem, pani gągołowa wodowała tuż przede mną.
Zmęczony wędrówką w okolicach Topiła postanowiłem usiąść tuż przed lustrem wody. Już z oddali widziałem gągoła, który pruł przestrzeń niczym karabinowy pocisk. Sądziłem jednak, że kieruje się na dalszy odcinek przedzielonego mostem wąskotorówki akwenu. A gdzież tam! Gągoł, a dokładniej samica gągoła nagle wyhamowała lot i usiadła na wodzie dosłownie kilka metrów przede mną. Musiała mnie widzieć, nie było innej możliwości. Nie byłem w żaden sposób ukryty. Tymczasem, ptak z wyrazem całkowitej beztroski pływał sobie tuż przede mną, nurkując od czasu do czasu i łapiąc pyszności dla swojego kaczego podniebienia.
Nieśmiało przystąpiłem do uwieczniania odważnej gągołowej na fotografiach. Czyżby szukała towarzystwa? Wszak gągoły tworzą pary monogamiczne, a zatem gdzie jest jej partner? Czyżby żaden nie zainteresował się tak uroczą damą? Może padł ofiarą jakiegoś drapieżnika? W każdym razie, samotna gągołowa, na dodatek niezrażona obecnością człowieka, wydawała się swoistą osobliwością.


Miałem sporo czasu by się przyjrzeć jej z bliska. Raz po raz, jak to gągoł, znikała pod lustrem wody. Byłem ciekaw, co też trafiło jej się na kaczy dziób. Może małe rybki? Może jakieś larwy wodnych owadów? Tego niestety dostrzec nie byłem w stanie.


Po kilku minutach paradowania przede mną, kaczka odpłynęła w takie miejsce, z którego ciężko było mi ją nadal obserwować. Postanowiłem także zmienić punkt obserwacji na bardziej wygodny. Ot, i kolejna niespodzianka. Pani gągołowej to się najwyraźniej nie spodobało. Przebierając łapkami, czym prędzej oddaliła się w trzciny i zerkając jeszcze w moją stronę, sprawiała wrażenie oburzonej moją reakcją. A przecież już prawie, prawie się zaprzyjaźniliśmy. Ech te kobiety.

Autor: Artur Hampel