Spotkanie z jarząbkiem, to zawsze jest przygoda. Widziałem go w tym miejscu już kilkakrotnie, ale tym razem niespodziewanie wyszedł z zarośli na leśną ścieżkę, zaledwie kilkanaście kroków przede mną. Stanąłem jak wmurowany nie ruszając się w ogóle, a kto wie, czy nawet nie wstrzymałem oddechu. Emocje były tak duże, że nawet teraz nie jestem w stanie sobie tego przypomnieć. W każdym razie, dopóki spacerował dzióbiąc coś na drodze, to tu, to tam, nie było mowy o zrobieniu jakiegokolwiek ruchu. Po prostu raczyłem swój wzrok samą ucztą obserwacji. Tylko on i ja, i dźwięki rozlegające się wokół nas, budzącej się z zimowego snu Białowieskiej Puszczy.


Przeszedł w końcu na prawą stronę drogi i tam począł żerować w chaszczach. Skorzystałem więc z dogodnej chwili i bardzo ostrożnie zacząłem sięgać po aparat fotograficzny, kierując na jarząbka oko obiektywu. Wiedziałem, że jeśli zobaczy choć najmniejszy mój ruch, nie uda mi się zrobić nawet jednej fotografii.
Jakoś się jednak udało, nawet nakręcić krótki filmik. Zachęcony tym sukcesem zabrałem się za rozstawianie statywu. Nie sposób bowiem wykonać filmu przyzwoitej jakości bez tego pomocnego narzędzia. I gdy sprostałem także temu zadaniu, a radość stawała się coraz większa, jarząbek nagle zreflektował się, że coś jest nie tak i z furkotem odleciał gdzieś w las. Zapewne przysiadł w gęstwinie, na świerkowej gałęzi, ale nijak nie mogłem go już wypatrzyć. Nie jest to wcale takie dziwne, gdyż ubarwienie jarząbka doskonale go maskuje i nie zdziwiłbym się wcale, gdybym na niego patrzył, a jednocześnie nie widział.


Okazało się, że to jednak nie koniec przygody z tym ptaszkiem. Wracając z leśnej wędrówki, podążałem tą samą drogą. Jakież było moje zdziwienie, gdy znów go spotkałem. Tym razem było piękne światło, a jarząbek usiadł na suchych gałęziach tuż przy drodze, prezentując się wyjątkowo okazale. Musiał mnie widzieć, nie było innej możliwości. Spłoszony odskoczył  przecież z drogi na te suche gałęzie. Podniosłem aparat dość szybko, ale nie zdążyłem uwiecznić go na kolejnej fotografii. Szkoda, gdyż pięknie się prezentował w pełni słońca i na tle młodej leśnej uprawy.


Wraz z naciśnięciem migawki jarząbek poderwał się do lotu, przysiadając dość daleko, na drzewie, po drugiej strony uprawy, a mnie pozostawił tylko pusty kadr. Trudno, jeszcze cię dorwę - pomyślałem, uśmiechając się sam do siebie, gdyż jestem niemal pewien, że znowu się spotkamy. Tym razem postaram się być od niego sprytniejszy.

Artur Hampel