Organizmy w przyrodzie Puszczy Białowieskiej przybierają niekiedy fantastyczne formy i barwy, które pobudzają naszą wyobraźnię. Należą do nich bez wątpienia owocniki kisielnic, grzyba z rodziny uszakowatych.


Ich czarna, nieco galaretowata konsystencja o maślanym połysku sprawiła, że w niektórych regionach Europy nazywa się tego grzyba masłem czarownic, lub też masłem trolla. Określenie to dotyczy nie tylko kisielnicy kędzierzawej, ale i innych grzybów o podobnej konsystencji i często różnych kolorach. Mianem masła trolla określany bywa także wykwit piankowaty, o którym już kiedyś opowiadałem, a który należy do śluzowców i jest barwy żółtej. Jednak jeśli chcemy nadać większej grozy owej nazwie, to kisielnica nadaje się do tego idealnie. Czy masło czarownicy nie powinno być właśnie ponure, obślizgłe i czarne?
A co wiemy o samej kisielnicy kędzierzawej? Otóż ma ona swojego sobowtóra, którego nie można odróżnić nawet pod mikroskopem a jedynie wykonując badania DNA. Sobowtórem tym jest kisielnica trzoneczkowa. Choć literatura wymienia pewne cechy makroskopowe, różniące oba gatunki, to jednoznaczne jego określenie wymaga zaawansowanej analizy.


Wracając do baśniowego świata, po raz pierwszy w szerszych kręgach, miana masła czarownic w odniesieniu do tego grzyba użył niemiecki botanik Johann Jakob Dillen w roku 1741. Był to okres iście baśniowy. Właśnie w wieku XVIII i XIX nastąpił rozkwit twórczości skierowanej do dzieci, gdzie prym wiedli Bracia Grimm. Nie dziwmy się zatem, że szanowany naukowiec mógł ulec baśniowej narracji, gdy natrafił na tego grzyba gdzieś w głębokim lesie, pełnym kędzierzawych mchów, porostów i wykrotów, które sprawiły, że wyobraźnia naukowca pozwoliła sobie na odrobinę szaleństwa. A może było inaczej i nazwa, to tylko transplantacja do naukowych zeszytów z potocznego nazewnictwa, które  funkcjonowało już setki lat wcześniej? Tego się już nie dowiemy.


Wiemy natomiast, gdzie i kiedy możemy znaleźć masło czarownic, a kto wie, może nawet i samą czarownicę? Szukajcie od jesieni aż do końca zimy na zwalonych pniach i gałęziach drzew liściastych, których w Puszczy Białowieskiej jest bez liku.

Artur Hampel