Spotkanie dzięcioła dużego, średniego, czy nawet dzięcioła czarnego nie wywołuje tak wielkiej radości jak spotkanie dzięcioła trójpalczastego, czy właśnie białogrzbietego. Oczywiście w Puszczy Białowieskiej można natknąć się na wszystkie występujące w naszej awifaunie gatunki dzięciołów, ale o nich opowiem przy innej okazji. Liczę też na kolejne, ciekawe spotkania, zwłaszcza z krętogłowem i dzięciołem zielonosiwym.
Pozostańmy jednak obecnie przy dzięciole białogrzbietym, jako głównym bohaterze tego opowiadania. Dwa różne osobniki spotkałem w różnych miejscach Puszczy Białowieskiej i, co od razu zwróciło moją uwagę, to fakt niewielkiej płochliwości tego ładnego, dużego dzięcioła. Może nie wykazywały aż takiej beztroski i odwagi jak dzięcioł trójpalczasty, ale mimo wszystko, nie wydawały się być nadmiernie płochliwymi osobnikami.
Pierwsze spotkanie z dzięciołem białogrzbietym miałem już wcześniej w Puszczy Białowieskiej, niedaleko miejsca, w którym mieszkam. Było to jednak bardzo krótkie spotkanie, a fotografię, którą wówczas udało mi się zrobić, nie zaliczałbym nawet do dokumentacyjnych. Fakt, można było oznaczyć na jej podstawie gatunek, ale nic poza tym.
Zupełnie inaczej sytuacja wyglądała w końcówce zimy, gdy idąc brzegiem zbiornika Topiło, nagle podleciał dzięcioł, szukając dogodnego miejsca na drzewie, ale zdaje się bez zamiarów kulinarnych. Po prostu sobie przysiadł i siedział. Szybko zorientowałem się z jakim jegomościem mam do czynienia i tym razem bez zbędnego pośpiechu mogłem sięgnąć po aparat.
Dzięcioł białogrzbiety nie wydawał się być zaniepokojony moją obecnością, ale nie chciałem też go spłoszyć. Być może udałoby się podejść jeszcze kilka kroków, możliwe, że zaakceptowałby naprawdę bliskie spotkanie, no ale tego się już nie dowiem.
Trudno też wysnuć hipotezę, dlaczego przysiadł akurat w tym miejscu, bo choć wykazywał zainteresowanie konarami, to jednak niespecjalnie angażował się w poszukiwanie pożywienia. Zachowywał się nawet dość osobliwie, niby czegoś szukał, ale jednocześnie nie ostukiwał drzewa.
Kolejne spotkanie z dzięciołem białogrzbietym miałem w innej części Puszczy Białowieskiej. Ten osobnik był o wiele bardziej aktywny i przelatywał dość często z jednego drzewa na drugie, postukując w nie tylko przez chwilę, jakby szukał jakiegoś wyjątkowego specjału. Niewiele dalej pojawił się też pierwszy w tym roku orlik krzykliwy, ale to już temat na inną opowieść.
Cykl: "Wędrując po Puszczy". Autor: Artur Hampel