Raniuszek, choć lubi przebywać w towarzystwie sikor i nawet jest do nich nieco podobny, to należy do odrębnej rodziny ptaków.
Spotkanie z raniuszkami wywołuje bardzo pozytywne emocje. Związane jest to bezsprzecznie z ich wdziękiem, kształtem i ubarwieniem. Potrafią też być przyczyną frustracji, jeśli chce się je sfotografować. Są bowiem niezwykle ruchliwe, przez co ujęcie raniuszka w kadr wymaga nie tylko sporo cierpliwości, ale również szczęścia. Do tej pory nie udało mi się zrobić na tyle dobrego zdjęcia raniuszka, bym był z niego zadowolony, no ale jakaś dokumentacja jest, ot choćby powyżej.
Sporo pisałem o żerowaniu ptaków na nasionach olchy, ale niech was nie zmyli to zdjęcie. Raniuszki nie spożywają nasion, przynajmniej nie udało mi się takiego zjawiska zaobserwować. Ptaki te spożywają pokarm zwierzęcy, odnajdując w szczelinach kory drobne bezkręgowce, larwy i jaja owadów.
Spotkanie raniuszka samotnego, to rzadki widok w styczniu, a nawet na początku lutego. W tym okresie występują raczej w mniej lub bardziej licznych stadach, a rozdzielają się dopiero w lutym i w marcu, kiedy łączą się w pary i określają swoje terytorium.
Obecność pojedynczego osobnika zaciekawiła więc mnie na tyle, że zacząłem się zastawiać - czy jest to efekt łagodnej zimy, czy tylko przypadek. Dla upewnienia się, że osobnik jest istotnie samotnikiem, bacznie obserwowałem także dalszą okolicę. Nigdzie nie było widać członków rodziny fotografowanego raniuszka.
A może to skutek jakieś rodzinnej kłótni? Może strzelił focha i postanowił poćwierkać pomiędzy sikorami, żaląc się ze swoich nieprzyjemnych przejść?
Spotkania z raniuszkami są zawsze interesujące. Ich obserwowanie daje dużo frajdy, a zrobienie dobrej fotografi daję frajdę jeszcze większą, czego serdecznie wam życzę podczas waszych puszczańskich eksploracji.
Cykl: "Wędrując po Puszczy". Autor: Artur Hampel