Był piękny, słoneczny dzień. Co prawda dość chłodno, ale nie tak, jak zimą chłodno być potrafi. Pogoda w sam raz na spacer w okolicach Topiła.

Ożywione ciepłem i słońcem ptaki, pośród radosnego poćwierkiwania, zajadały się nasionami w koronach drzew. Tuż nad lasem przemknął bezszelestnie myszołów i zniknął równie niespodziewanie. Od czasu do czasu spokój lasu przerywało złowieszcze, niemal nachalne nawoływanie kruka. Melodia krakania nie pasowała co prawda ani do pięknego dnia, ani do całej reszty rozśpiewanej ptasiarni, a jednak to miejscowe kruki, to także ich miejsce.



Zbliżałem się do polany, zwolniłem kroku i starałem się iść jeszcze ciszej, tak aby nic nie spłoszyć. Niczego jednak na polanie nie było, przynajmniej nie na tyle dużego, bym mógł to dostrzec z daleka. Poszedłem dalej, nad wąską strugę wody, licząc, że może uda się spotkać zimorodka. Niestety, jego też nie było. Opodal ćwierkały tylko sikorki modre i bogatki.



Zawróciłem na Topiło. Słońce, woda i trzciny utworzyły piękną kompozycję, która w obiektywie sprawiła, że wszystko nabrało złotej barwy. Pojawił się także królewski ptak, jakby na specjalne życzenie wypłynął w idealnym miejscu. Nie mogłem zmarnować takiej okazji, natychmiast uwolniłem migawkę, by uchwycić czar tej chwili. Widok niestety nie trwał zbyt długo. Słońce szybko zaczęło opadać nad horyzont, by wkrótce zetknąć się z nim i ruszyć na nocny spoczynek.

Cykl: "Wędrując po Puszczy". Autor: Artur Hampel