Opowiadałem już wcześniej o kraśniku sześcioplamku, a także o podobieństwach z innymi kraśnikami. O ile jednak z oznaczeniem kraśnika sześcioplamka można sobie poradzić dość łatwo, o tyle już z pięcioplamkiem sprawa nie jest wcale taka oczywista.

Właściwe rozpoznanie gatunku ze zdjęcia, choćby tego, które ilustruje niniejszą puszczańską opowieść, stanowi wyczyn wręcz karkołomny. Skąd to się bierze? Przede wszystkim z różnorodności rozmieszczenia i kształtu czerwonych plamek na przedniej parze skrzydeł, które nie dość, że mają różne formy, to na dodatek u dwóch innych gatunków - Zygaena lonicerae oraz Zygaena viciae - sytuacja ma się bardzo podobnie. Oba te gatunki również były stwierdzone w Polsce. Żeby było jeszcze trudniej, wszystkie te motyle zbliżone są do siebie rozmiarami.


Jest jednak pewna sztuczka, dzięki której można odróżnik kraśnika pięcioplamka od pozostałych dwóch wymienionych, a chodzi tutaj o różnice w ubarwieniu gąsienic. Tyle tylko, że musielibyśmy sobie takie gąsienice wyhodować, żeby mieć całkowitą pewność. Proces niełatwy, no i mało etyczny, biorąc pod uwagę, że trzeba byłoby wyrwać samicę kraśnika z jej naturalnego środowiska.


Skoro jednak wspomniałem już o gąsienicach, to gąsienica kraśnika pięcioplamka wygląda zupełnie inaczej aniżeli dwóch pozostałych motyli. Co ciekawe, gąsienice tych dwóch motyli, wymienionych wyłącznie z łacińskiej nazwy, są do siebie bliźniaczo podobne i w tym przypadku również oznaczenie gatunku może stać się kłopotliwe.


Podsumowując. Tak naprawdę nie mam pewności, jakiego kraśnika tym razem udało mi się spotkać w Puszczy Białowieskiej. Jak się pojawił, tak szybko odleciał i niestety nie tylko nie było czasu mu się dokładnie przyjrzeć, ale nie udało się też wykonać większej ilości fotografii.
Na szczęście nadchodzi kolejny sezon, może w tym roku będę miał więcej szczęścia do kraśników.

Cykl: "Wędrując po Puszczy". Autor: Artur Hampel