Intensywność występowania tego małego chrząszcza w Puszczy Białowieskiej jest wciąż znacząca i sądzę, że należy poświęcić temu owadowi nieco więcej czasu, tym bardziej, że dokonał on w Puszczy Białowieskiej znaczących zmian w ekosystemach. Wszystko też wskazuje, że będzie dokonywał dalszych zmian, eliminując ze składu gatunkowego puszczańskich lasów kolejne tysiące świerków.
Tak jak w latach osiemdziesiątych najbardziej znanym owadem była brudnica mniszka, tak od kilku lat z ust wielu ludzi nie schodzi kornik drukarz. W tym jednak przypadku rozmowy i dyskusje powiązane są głównie z Puszczą Białowieską.
Żeby spróbować zrozumieć ekspansywność tego owada, postaram się w możliwie prosty sposób go scharakteryzować i wytłumaczyć biologię gatunku. Opisanie podstawowych zagadnień konieczne jest bowiem dla zrozumienia całego procesu zmian, jakie w ostatnich latach dokonały się w lasach Puszczy Białowieskiej.
Kornik drukarz jest ściśle związany ze świerkami i w zasadzie tam gdzie występuje świerk, tam też występuje kornik drukarz. W stabilnym ekosystemie nie ma on jednak większych szans na zbyt wielki rozwój populacji. By doszło do gradacji, musi się nałożyć kilka czynników naturalnych, a nierzadko też wpływ mają czynniki antropogeniczne, czyli po części też naturalne - człowiek jest przecież także częścią natury.
Wracając jednak do biologii kornika drukarza, owad ten atakuje w stabilnym ekosystemie drzewa osłabione, na przykład żerem innych owadów, zainfekowanych grzybami pasożytniczymi, bądź też zasiedla drzewa uszkodzone wskutek silnego wiatru. Zasiedlane są zazwyczaj drzewa starsze, w wieku sześćdziesięciu lat i więcej. Cały czas piszę jednak o występowaniu kornika w zrównoważonym ekosystemie, gdzie charakter uszkodzeń przez czynniki inne od kornika drukarza nie ma skali katastrofy (np. gdzie duże połacie lasu powalone są przez huragan).
Kornik drukarz zasiedla całą długość pnia, jednakże zaczyna od górnych partii, a jedynie chrząszcze zimujące w ściółce chętnie wgryzają się na wiosnę w dolną partię pnia. Opór środowiska, jak również opór samego drzewa, które zalewa wgryzające się korniki żywicą, nie pozwala na zbyt duży rozwój populacji kornika.
Aby doszło do gradacji muszą nastąpić czynniki dodatkowe, czyli na przykład uszkodzone mechanicznie świerki na znacznych obszarach (huragan), długotrwała susza, łagodna zima, czy nawet kwaśne deszcze, osłabiające kondycję i odporność drzew. Intensywniejszy jak dotąd rozwój podyktowany jest przede wszystkim mniejszą zdolnością drzew do samoobrony, wskutek niedostatecznego zalewania nowych wgryzów żywicą. Powoli wówczas zaczyna dochodzić do wykładniczego rozwoju tego owada. Dynamika rozwoju drukarza wyprzedza jednocześnie zdolności ograniczania jego populacji przez wrogów naturalnych.
Taki stan rzeczy stanowi, bądź może stanowić początkowy etap rozwoju gradacji. W zasadzie na tym etapie tylko dwa czynniki są w stanie załamać ten proces: albo pożar lasu, co oczywiście nie jest żadnym dobrem dla drzew i żyjących w nim stworzeń, albo silny i długotrwały mróz. Jeśli taki mróz nie nadejdzie, to możemy być niemal na sto procent pewni, że gradacja będzie eskalować.
Jest jeszcze jeden czynnik naturalny zdolny ograniczyć gwałtowny rozwój kornika drukarza, ale o tym za chwilę.
Zdolności rozrodcze kornika drukarza są znaczące. Korniki są poligamiczne, co oznacza, że samiec zwabia i kopuluje z kilkoma samicami, a każda z nich złoży kilkadziesiąt jaj, bywa, że nawet do około stu. W sprzyjających warunkach, czyli ciepłej i suchej pogody, znacząca część wylęgających się larw przepoczwarczy się i w sytuacji dużego skupienia, przeleci na sąsiednie drzewa. Jednocześnie te same samice przystępują do kolejnego składania jaj, często w innym miejscu i proces się powtarza, doprowadzając do tak zwanej generacji siostrzanej, choć mniej licznej jak pierworodna. Młode chrząszcze również przystępują do rójki, doprowadzając do tak zwanej drugiej generacji. Jednocześnie stare samice nadal kopulują, wyprowadzając drugą już generację siostrzaną, a jeśli warunki atmosferyczne są sprzyjające, to nawet trzecią. W ekstremalnych sytuacjach, gdy wysokie temperatury utrzymują się dość długo, a tak właśnie się dzieje w ostatnich latach, może się więc pojawić trzecia generacja tego owada.
Biorąc pod uwagę wykładniczy, niezwykle dynamiczny rozwój drukarza, ilość zasiedlonych drzew w szybkim tempie się powiększa. Dochodzi do sytuacji, w której zaczyna brakować kornikowi miejsca do dalszego rozrodu i przystępuje on do atakowania drzew relatywnie silnych i zdrowych, nawet w wieku znacznie poniżej sześćdziesięciu lat. Następuje tak silny atak na pojedyncze drzewa, z tak ogromną ilością wgryzów, że drzewa, pomimo początkowej intensywnej obrony i zalewnia chrząszczy żywicą, w końcu ulegają pod naporem ilości owadów. Gradacja wchodzi w najdynamiczniejszą wówczas fazę rozwoju i jest praktycznie nie do zatrzymania, a ilość zamierających świerków przybiera dynamicznie na ilości.
Wspomniałem o silnych mrozach jako czynniku skutecznym w ograniczeniu populacji i doprowadzenia do jej załamania. Jeśli taka zima nie nastąpi, to wraz z kolejną wiosną dojdzie do jeszcze większego rozwoju tego owada i nastąpi jeszcze silniejszy atak. W sytuacji, gdy zacznie brakować świerka, atakowane są także inne drzewa iglaste. W Puszczy Białowieskiej, wskutek rozwiniętej do tej skali gradacji, uschły ogromne ilości wiekowych sosen. Co prawda kornik drukarz nie wyprowadzi w tym gatunku kolejnego pokolenia, ale siła obłożenia pnia żerowiskami powoduje zabicie drzew.
Wspomniałem o jeszcze jednym czynniku naturalnym, który jest zdolny powstrzymać, a potem załamać gradację i przywrócić ekosystem do względnej, a nawet satysfakcjonującej stabilizacji. Tym czynnikiem naturalnym jest człowiek.
Alienowanie przez niektóre kręgi człowieka ze świata przyrody jest dla mnie całkowicie niezrozumiałe. Wygląda na to, że racjonalność i zdolność do myślenia abstrakcyjnego poza zachowaniami podyktowanymi instynktem, to rzecz nienaturalna. Zważmy jednak na fakt, iż zdolności te są dziełem ewolucji, czyli dziełem przyrody, a zatem naturalne.
Postaram się to wyjaśnić na prostym przykładzie. Kornik drukarz ma swoje naturalne potrzeby, aby je zaspokoić, rozwija się na żywych świerkach, często doprowadzając je do śmierci. Dla kornika, świerk jest domem i miejscem tworzenia się kolejnych pokoleń. Człowiek jako gatunek również jednak zaspokaja swoje potrzeby. Dzięki ewolucji nabył zdolności polegające na umiejętności przetwarzania drewna na dziesiątki sposobów, zawsze jednak w celu zaspokojenia swoich potrzeb bytowych. Kornik więc stanowi dla człowieka pod względem zaspakajania potrzeb gatunek konkurencyjny.
Niestety ten naturalny czynnik, zdolny powstrzymać, a nawet nie dopuścić do tak wielkiej gradacji zawiódł. Zaspokojenie potrzeb ideowych przedłożono nad potrzeby bytowe, a jaki jest skutek takiego podejścia? No niestety, skutek jest widoczny pod postacią setek tysięcy martwych świerków, w niemal każdym zakątku Puszczy Białowieskiej. Świerk stanowił w Puszczy znaczącą domieszkę drzewostanów, a jego udział procentowy wahał się średnio w granicach dwudziestu czterech, dwudziestu pięciu procent, czyli co czwarte drzewo w Puszczy Białowieskiej było świerkiem.
W wyniku niepowstrzymywanej, trwającej kilka lat gradacji, nastąpiło znaczące przerzedzenie dużej części drzewostanów, a drzewa zostały narażone na silne działanie wiatru, intensywniejsze nasłonecznie pni oraz działania różnych organizmów żerujących na osłabionych w ten sposób drzewach. Następuje więc efekt domina rozpadu kolejnych drzewostanów.
Co jest najbardziej zdumiewające, pomimo tak wielkich rozmiarów zanikania starodrzewów w Puszczy Białowieskiej, nadal gatunek ludzki kieruje się bardziej potrzebami spełnienia potrzeb ideowych, aniżeli potrzeb bytowych. Przynajmniej dotyczy to wpływowej części ludzkiej populacji, gdyż o ile mi wiadomo, ogromna część społeczeństwa wolałaby jednak połączyć zarówno spełnienie ideowe, z realizacją praktycznych potrzeb bytowych.
Człowiek był, jest i zawsze będzie częścią przyrody. Będzie też zawsze częścią Puszczy Białowieskiej, nawet wówczas, gdyby nic w niej bezpośrednio nie robił. Robi jednak i będzie nadal ingerował w sposób bezpośredni i pośredni. To las służący turystom i badaczom, to w końcu obszar na tyle cenny, że trzeba zadbać o jego bezpieczeństwo przed pożarem, zwłaszcza teraz, gdy jest tak dużo suchej, łatwopalnej materii.
Stan rozpadu lasów w Puszczy Białowieskiej obserwuję od niemal czterech lat. Marzy mi się, by człowiek w końcu przestał zawodzić i skorzystał z tego, co ofiarowała mu matka natura, czyli z rozumnego i odpowiedzialnego podejścia do Puszczy Białowieskiej. Więcej rozumu, mniej ideologii.
Cykl: "Wędrując po Puszczy". Autor: Artur Hampel