O tak, spotkałem się z taką sensacją całkiem niedawno, choć już wcześniej wiedziałem, że stali bywalcy lasów, a nawet miłośnicy grzybów dawali już się nabrać na to zjawisko.
Gdy powiedziałem, że to nie jest żaden grzyb, a tylko szron, mój wzrok napotykał spojrzenia pełne zdziwienia, wręcz nieufności. Można w nich było wyczytać słowa – „robisz mnie w konia”? Żeby nie przeciągać rosnącego napięcia, potęgowanego dodatkowo moim radosnym wyrazem twarzy, poleciłem dotknąć, a w zasadzie złapać za wierzchołki rzekomego grzyba. Jak się domyślacie, ów „grzyb” w mgnieniu oka zamieniał się w mokrą plamę wody.
Jak to się dzieje, że szron przybiera tak fantastyczne formy? Muszą występować trzy czynniki. Po pierwsze podkład, czyli drewno. Po drugie spękania nasycone wodą. No i w końcu, co wydaje się oczywiste, poranny przymrozek przy dużej wilgotności powietrza.
Takie warunki sprawią, że szron będzie dosłownie wyrastał z kawałka drewna. Wbrew pozorom nie jest to zjawisko zbyt często spotykane. Może to być związane z faktem, iż delikatna struktura tak uformowanego szronu jest podatna na wzrost temperatury, nie wspominając już o wystawieniu na działanie słońca. Niezwykle łatwo jest też uszkodzić taki wytwór natury mechanicznie, choćby poprzez nieuważne otarcie, niwecząc misternie tworzoną przez naturę rzeźbę.
Korzystając z zimowych spacerów nie dajcie się zatem nabrać na wyjątkowego „grzyba”. Zamiast tego zróbcie zdjęcia, gdyż szron przybiera niekiedy fantastyczne, niepowtarzalne formy.
Cykl: "Wędrując po Puszczy", Autor: Artur Hampel