Podglądanie godów jeleni dostarcza niezapomnianych emocji, aby mieć szansę uczestnictwa w takim spektaklu najlepiej wybrać się rano, zanim wzejdzie słońce. Dobrze jest wcześniej ustalić skąd dochodzą dźwięki i zaplanować miejsce kryjówki. Wówczas wystarczy już podejść jak najbliżej i cierpliwie czekać. 

Często jednak nawet najlepsze plany kończą się niepowodzeniem, a wydarzenia nabierają nieoczekiwanego zwrotu. Tak stało się dzisiaj. Kiedy po dwugodzinnym, bezowocnym oczekiwaniu na jelenie miałem już wracać do domu, postanowiłem, że zajrzę jeszcze na oddaloną o kilkaset metrów łąkę, gdzie wcześniej widziałem dorodnego byka żubra. Tym razem żubrów nie było, ale w oddali, tuż przy granicy z lasem pasła się w słońcu sarenka. Po chwili zza krzaka wyłonił się koziołek, a za nim podrośnięte potomstwo. Pomyślałem, że podejdę i popatrzę jak bryka młodzież w towarzystwie rodziców. 

Nagle cała rodzina zdębiała spoglądając za siebie, by za chwilę ruszyć do ucieczki. Okazało się, że usłyszały zbliżające się łanie, dorosłego byka i dwóch pretendentów do rozrodu. Czujna gromadka skąpana w słońcu dała się jeszcze uwiecznić na filmie.

Okazało się zatem, że cel wycieczki udało się zrealizować, choć nieoczekiwanie z pomocą przyszły sarny. Nigdy nie wiadomo jak potoczy się wyprawa do lasu i to jest najgłębszy sens poznawania przyrody.

Wuev