Świadomie zatytułowałem tak kolejną wędrówkę, gdyż wspomniana cecha pozwoli Wam rozpoznać do niedawna jeszcze nielicznego, a obecnie niemal pospolitego przedstawiciela rodziny pasikonikowatych i zarazem jedynego przedstawiciela w kraju podrodziny długoskrzydlakowatych.

Długoskrzydlak sierposz umieszczony został na Czerwonej liście zwierząt ginących i zagrożonych w Polsce ze statusem NT, co oznacza „gatunek bliski zagrożeniu”, gdzie w klasyfikacji wyższej znajduje swoje miejsce w kategorii gatunków niższego ryzyka. I w rzeczy samej, ekspansywność długoskrzydlaka może potwierdzać, że większe ryzyko mu nie grozi.

Skąd to się bierze? Długoskrzydlak sierposz jest gatunkiem raczej ciepłolubnym i jego ekspansja przesuwa się na północ Europy wraz z nastaniem łagodniejszych zim, a przez to mniejszą roczną amplitudą temperatur. Z całą pewnością rozprzestrzenianiu się długoskrzydlaka sprzyjały powstające na dużych obszarach nieużytki i poważniejsze niż przed laty traktowanie zakazu wypalania traw. To samo poniekąd może dotyczyć modliszek.

Omawiany pasikonik dobrze skacze i całkiem nieźle fruwa. Można się o tym przekonać najszybciej, gdy spacerujemy po białowieskich łąkach. Jego zielone, lekko nakrapiane oraz długie i smukłe skrzydła idealnie wkomponowują go w środowisko łąki, przez co niełatwo jest go zauważyć. Najczęściej dzieje się to właśnie przypadkowo, gdy nagle spod nóg staruje z gracją, a jednocześnie pewnego rodzaju niezdarnością i po chwili ląduje gdzieś niedaleko.
Jeśli chodzi o przyzwyczajenia kulinarne, to generalnie jest roślinożercą.

Był też obiektem badań naukowych, gdzie stwierdzono jego zdolność ucieczki przed nietoperzami przy wykorzystaniu echolokacji na właściwych nietoperzom częstotliwościach. Nie wiem na czym dokładnie ta ucieczka miałaby polegać, ale chyba chodzi sytuację, gdy długoskrzydlak żeruje w koronach drzew i wówczas może stać się celem większych nietoperzy.



Długoskrzydlaka widywałem w Puszczy Białowieskiej kilkakrotnie w różnych miejscach. To także wskazuje, że jego populacja nie wydaje się być tutaj zagrożona. Podczas obserwacji, zwracają na siebie uwagę bardzo długie czułki i oczy. Jeśli chodzi o czułki, to owad porusza nimi dość energicznie, jakby usiłował wyłapywać z powietrza różnego rodzaju bodźce. Przyznać jednak uczciwie trzeba, że jest w tym pewien urok, a mnie zawsze zastanawia, co on tak tymi „witkami” wymachuje.

Przykuwają też uwagę obserwatora jego oczy, które są od góry zabarwione na ładny karmazynowy kolor, z metalicznym połyskiem, do złudzenia przypominającym powieki.

Gdyby ktoś chciał posłuchać śpiewu godowego długoskrzydlaka, to niestety jest on zarezerwowany dla bardzo nielicznych, gdyż emituje on swoją pieśń w paśmie około 28 kHz, gdy naturalna słyszalność dźwięków dla człowieka kończy się na 20 kHz. Nie mogę zatem powiedzieć, czy jest to pieśń miła dla ucha, ale pewnym jest, że rozbrzmiewa nad puszczańskimi łąkami, a adresatka z całą pewnością chłonie ją niczym seniorita miłosną serenadę.
 

Cykl: "Wędrując po Puszczy". Autor: Artur Hampel