Tygrzyk paskowany, to pająk, który słynie z łagodnego usposobienia. Nie jest nadmiernie płochliwy, jakby był świadom swojej urody. Nie ucieka. Można by rzec, że chętnie pozuje do zdjęć, cierpliwie czekając w bezruchu na koniec sesji. Nie wykazuje agresji, co nie znaczy jednak, że nie ukąsi. Choć zapaleni pasjonaci nie mają z tym problemu, ja nie polecam brania go na rękę. Nigdy nie wiadomo, kiedy pająk poczuje stan zagrożenia i przystąpi do ucieczki, a może nawet odpierającego ataku (choć ja z taką sytuacją nigdy się spotkałem, ani w Puszczy Białowieskiej, ani w innych regionach kraju, gdzie z wielką satysfakcją i zainteresowaniem podglądałem zachowanie tygrzyków). 

Sporo piszę wam ostatnio o tych pająkach, więc może od razu wspomnę o pewnej historii. Ktoś mnie ostatnio zapytał: „czy ten pająk jest jadowity?”. 

Otóż należy pamiętać, że wszystkie pająki są jadowite. Nie ma pająków niejadowitych. Ukąszenia mogą być nie tylko bolesne, ale mogą też powodować dolegliwości w postaci bólu głowy, wymiotów, bólu mięśni, zaburzeń oddychania, czy pracy serca. 

Ukąszeniu pająka zawsze towarzyszy opuchlizna, a w przypadku ukąszenia przez niektóre gatunki, miejscowy rozkład tkanki oraz martwica. Piszę o tym dlatego, iż w wielu publikacjach ukazuje się tygrzyki spacerujące po ludzkiej ręce i zapewnia się o ich łagodności. Choć bardzo lubię pająki obserwować, to jakoś nie czuję potrzeby brania ich do ręki, bo i po co. Jad pająków, to nie tylko piekąca substancja, ale przede wszystkim złożona chemicznie trucizna. Zęby jadowe tygrzyka są w stanie wgryźć się w ludzką skórę, co z pewnością nie skończy się przyjemnym doznaniem. Pamiętajcie o tych uwagach, a decyzję, czy brać w dłoń pająka, czy też nie, pozostawiam już wam.

Artur Hampel